Rozdział I
Biała Kraina

Historia toczy się dalej, ludzie i przychodzą, i odchodzą, jednak tego, co niedługo miało się przytrafić, nikt nie mógł przewidzieć. Pewnego razu w niewielkiej wiosce urodził się chłopiec. Rodzice dobrze go wychowali, dali mu imię Alid. Już jako dziecko miał wiele potencjału do magii, w wieku 6 lat, gdy jego rówieśnicy pragnęli zostać rycerzami, kowalami, łucznikami, on marzył o zastaniu magiem. Alid był zawsze pogodny i uśmiechnięty, jednak przez to, że pragnął zostać magiem był prześladowany przez innych. Nikt bowiem nie rozumiał czemu Alidowi tak zależy zostać magiem i co tak fascynuje go w magii. Nie przeszkadzało mu to, jednak i gdy tylko wiek mu na to pozwolił (13 lat) przystąpił do klasztoru. Spośród klasztorów: wody, lodu, ognia, powietrza, ziemi, wybrał klasztor lodu. Co prawda w takim wieku, magiem zostać nie mógł, ale mógł się już dokształcać jako uczeń i pomocnik. W klasztorze nikt już się nie dziwili co Alida fascynuje w magii, wręcz przeciwnie można było o niej wymienić swoje myśli, pytania i poglądy. Mijały dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata, Alid stał się dorosły, a jego energia magiczna rozkwitła. Był już pełnoprawnym magiem. Widział jednak, że w klasztorze już się niczego nie nauczy. Pewnej nocy w karczmie usłyszał opowieści o klasztorze ziemi, na pewnej wyspie zwanej „Gelenos” , była to mała wyspa na przybrzeżach Ameryki Południowej .Zebrał więc trochę pieniędzy i wynajął statek i załogę, która miała go zawieść na ową wyspę, aby tam kontynuować dalszą ścieżkę magii. Przygotowanie na prowiant trwały tydzień, Alid zdążył się pożegnać z rodziną i ruszył w stronę portu bo tam właśnie miał spotkać się z kapitanem. Gdy szedł przez port widział wiele karawan, galeonów kupieckich i innych pięknych statków. Wyobrażał sobie jak będzie wyglądać jego statek, szedł dalej przez port, jednak nie wiedział jak wygląda statek a nawet kapitan z załogą. Przez chwile nawet myślał, że go wystawiono. Nagle ktoś za nim wypowiedział jego imię Alid odwrócił się i zobaczył osobę która biegnie za nim. Zdyszana osoba podbiegła do niego:
- Witam nazywam się Henryk i jestem kapitanem twojego statku- przedstawił się
- Więc to ty szczerze mówiąc nie wiedziałem jak wyglądasz
Był to człowiek średniego wieku, miał długą siwo-brązową brodę, jego długie kasztanowe włosy sięgały aż po ramiona, oczy miał błękitne niczym morza, które są jego „żywiołem”, jego czoło było zmarszczone. Początkowo takiego człowieka można było się przestraszyć jednak sprawiał wrażenie godnego zaufania. - Ja też, dobrze, że wiedziałem, że jesteś magiem. W końcu nie wielu magów spaceruje po porcie
Tu była słuszność, magowie nie często spacerowali a nawet nie wychodzili z swoich klasztorów. Wolą studiować magie niż tracić czas na przechacki -To gdzie nasz statek?
- Już go ominąłeś- uśmiechnął się
-chodźmy, więc do niego
Byli na miejscu. Statek... no nie wyglądał tak jak Alid sobie wyobrażał. Koniec końców sakiewka maga nie była grupa i tylko na ten statek było go stać. Kapitan tłumaczył się, że wygląd statku to wina licznych starć jakie musiał przejść a przywiązał się do niego i nie potrafił go sprzedać i kupić nowy. „Nie oceniaj książki po okładce, może mój statek wygląda marnie, ale zapewniam cię zaniesie cię na tę wyspę równie szybko co inne statki z tego portu” powiedział Wyruszyli w końcu morze było spokojne a Alida zmęczyły przygotowanie i poszedł się zdrzemnąć do swojej kajuty. Gdy płynęli coś stało się nie tak... Alid obudził się w igloo na śniegu. Nagle weszła do iglo jakaś osoba:
- Wreszcie się przebudziłeś – powiedział ciepło.
- Co się stało? Co ja tu robię?! I gdzie moja załoga?! – głośno krzyknął.
- Nie denerwuj się, zawdzięczasz mi życie, wyłowiłem cię z wody, a co do twojej załogi to znaleźliśmy jeszcze jednego człowieka, chyba jest kapitanem a reszta to albo jest w innych wioskach, albo nie mieli tyle szczęścia co ty
W tej chwili próbował sobie przypomnieć, co wydarzyło się na statku, jednak bez skutku... jedyne co mu przychodziło na myśl, to to, że rozbił mu się statek, jednak na środku morza?...
-Miałeś szczęście, że żyjesz, już wielu ludzi zamarzło w tych wodach –przerwał mu zamyślenie
- W końcu jestem magiem lodu – uśmiechnął się lekko
- Jesteś magiem lodu? Bóg nam ciebie zesłał – uradowany odpowiedział
-Ale zaraz mówisz o lodowatych wodach? Gdzie jestem? I kim ty jesteś?!- powiedział zdenerwowany
- Jestem tutejszym Grenlandzkim Rybakiem
Kolejne myśli pojawiły się w głowie Alida: „Jak mogłem trafić na Grenlandię? Płynąłem przecież w kierunku Ameryki Południowej...”
- Pamiętam jedynie ze płynąłem na „Gelenos”, ale to przecież w przeciwnym kierunku... –powiedział sucho
- To pewnie sprawka „Kerex`a”, to potężny ognisty demon, który osiedlił się tutaj ale ty... możesz go powstrzymać
- Co ognisty demon robi w krainie mrozu?
- Nikt nie wie z mojej wioski. Ale on terroryzuje całą okolice, i jeśli wylądowałeś tutaj, to jestem pewien, że to on za tym stoi. Wydaje mi się, że chce się z tobą spotkać...- nie zdążył dokończyć
gdy to powiedział, Alid zerwał się z igloo i wyruszył w poszukiwania. Krzyknął jeszcze, gdy był już parędziesiąt metrów od rybaka. - Dzięki, przyjacielu pomogę ci i twojej wiosce, obiecuję! Ale najpierw odszukam moją załogę!
Pustynie Grenlandzkie były okrutne, jednak Alid czuł się na nich dobrze, w końcu to był jego żywioł. Wreszcie mógł dokładniej przyjrzeć się lodowi, często nawet przerywał poszukiwania żeby obserwować morskie kry, których u siebie w domu nie miał możliwości zobaczyć. Po drodze spotkał parę bestii, jednak nie sprawiły mu większej trudności. Alid teraz dopiero dostrzegł jaką wielką moc, posiadł studiując magię lodu w klasztorze. Gdy tak wędrował po Grenlandzkich pustyniach natrafił na wiele wiosek i tam zdobywał kolejne informacje, gdzie może znaleźć Kerexa i kompletował z powrotem swoją załogę. W końcu wszystkich odnalazł i kazał im się wszystkim spotkać w jednej z wiosek. Gdy to zrobił zajął się poszukiwaniem Kerexa. Wiedział, że zmierza w dobrym kierunku, gdyż coraz rzadziej atakowały go wilki i niedźwiedzie polarne, a zaczęły „Mroźne Trolle, Gobliny i Koboldy”. Gdy wędrował to rozmyślał „Jeśli to sprawka tego demona, to czego on tak naprawdę chce ode mnie? Czemu to mi rozbił statek? Przecież na Ziemi jest mnóstwo innych magów.” Im dłużej tak rozmyślał, tym więcej wątpliwości pojawiały się w jego głowie. Wędrował wiele dni i nocy, lecz wreszcie dotarł do celu. Był to mały kanion, na tyle mały, że było widać jego koniec, na jego końcu było widać wejście do krypt. Wiedział na pewno, że tam ukrywa się Kerex, gdyż z kaniony wydobywała się niesamowicie mocna negatywna energia. Wszedł więc do krypt, żeby znaleźć odpowiedzi na swe narastające pytania. Krypty były mroczne, w kształcie tunelu, jedyne co pozwalało Alidowi cokolwiek zobaczyć to ściany oświetlane pojedynczymi pochodniami, gdyby nie one, zobaczenie cokolwiek w tej krypcie było by niemożliwe. Na końcu krypt widać było jakąś sale, z której dobiegały liczne głosy i potworne śmiechy. Alida, jednak nie zrażało to i posuwał się w stronę sali powoli i z rozwagą aby nie zwrócić na siebie uwagi. Był już przy samej sali. Sala była ogromna znajdowało się tam pełno ognisk, które zapewne służyły do przysmażania mięsa i legowisk do koboldów i goblinów. Alid postanowił ich ominąć, sam jeszcze nie wiedział jak, ale wolał żeby nie zaalarmowały Kerexa, że jest w krypcie. Alid oparł się o ścianę i rozmyślał jak niepostrzeżenie ich ominąć, coś stało się jednak nie tak i jedna z cegieł ściany kryp o, którą opierał się Alid upadła na ziemie, powodując ogromne echo w sali głównej. Wszystkie Koboldy i Gobliny paczyły teraz na Alida. Przez chwile była cisza. Po pewnej, jednak chwili Herszt Koboldów i Goblinów odezwał się:
- Proszę, proszę... kolacja przyjść do nas sama- stwierdził- Brać go!
I wszystkie potwory runęły w stronę Alida. Od razu rzucił zaklęcie „Energy coat- Magiczny pancerz” i bron Koboldów nie mogła go zranić, wręcz szczerbiła się ocierając o jego szatę. Potraktował tą walkę raczej jak trening niż jak porządną walkę. Mimo to pojedynek trwał stosunkowo długo, pewnie dlatego, że to były już dobrze wyszkolone oddziały. Bestie odważnie omijały zaklęć Alida. Nic, jednak trwać nie może wiecznie i prędzej czy później Alid wybił wszystkie bestie. Po bitwie Alid wziął się za przesłuchanie herszta Goblinów i Koboldów: - Mów natychmiast, gdzie jest twój pan!?- krzyknął Alid
- hahaha...!- zaśmiał się szyderczo- Ty się nigdy do niego nie dostać- widać że Herszt miał problemy z językiem ludzkim
-Jak zaraz nie powiesz, to skończysz tak jak twoi pobratymcy- powiedział stanowczo
-Ja się nie bać śmierci, mistrz przeszkolić nas tak. My Koboldy nie bać się niczego nawet śmierci...
-I co ci z tego przyjdzie, że umrzesz za twojego pana? Powiedz gdzie jest to cię i twoich braci oszczędzę. Nie zależy mi na was a na Kerexie
-Co?! Nie można wymawiać imienia pana!
-Widzę, że nic od ciebie się nie dowiem...-zostawił go i wyruszył dalej
I znów rozmyślał, na jakie to potwory Kerex przeszkolił Gobliny i Koboldy Na szczęście inni podwładni Kerexa byli bardziej rozmowni. Dowiedział się, że jedyna droga do Kerexa wiedzie przez Lodowego Golema, gdy to usłyszał przypomniały mu się lekcje w klasztorze oraz słowa mistrza: „Golem to potężny magiczny stwór, praktycznie niezniszczalny, może być nieobliczalny dlatego tylko szaleńcy go przywołują. Są 5 rodzaje Golemów: ognisty, lodowy, ziemny, kamienny, ludzki. Wszystkie są zbyt bardzo okrutne dlatego zakazane jest ich przywoływanie. Istnieje tylko jeden sposób, żeby je zniszczyć jest to Krew Nimfy.” Alid nie posiadał krwi Nimfy. W pewnej, jednak chwili Alidowi przypomniało się zaklęcie „Utama vita” (czar ten jest na niewidzialność). Ominął więc Golema i stanął przed obliczem Kerexa…. Znajdował się w ogromnej sali, gdyby nie to ze cała była wypełniona lawą a z ścian pucha ogień, wyglądała by jak zwykły ołtarz. Kerex stał na samym końcu sali koło ołtarzu i jakieś trumny. Był zwrócony twarzą do Alida. Właśnie! Miał twarz, demony nie posiadają twarz. Chwilami powątpiewał czy to aby na pewno demon. Miał ciemno czerwoną szatę z pomarańczowymi małymi kreskami. Wyglądał jak mag ognia.... Demon jednak początkowo, nie był wrogo nastawiony to on zaczął rozmowę: -Więc wreszcie tu trafiłeś, czekałem na ciebie- wyglądał jak ludzki mag, jednak głos miał diaboliczny
W tej chwili Alid już wątpliwości nie miał to był demon -Myślałem ze wy demony nie macie ludzkich ciał- Alid powiedział jakby zapomniał o swoich dawny pytaniach
-hahaha!! Słuszność, jestem demonem, jednak to nie moje ciało... to ciało młodego ciekawskiego maga z klasztoru ognia... może nawet zbyt ciekawskiego, HAHAHA!!- jego śmiech trwał jakby bez końca.
-Co mu zrobiłeś?! Czego od nas magów chcesz?
-oh... doprawdy od tego słabiutkiego Kerexa nic nie chcę, po prostu był zbyt ciekawy, o otworzył moją kryptę pod w katakumbach klasztoru ognia i tak dostałem się do jego ciała, ale to może i nawet dobrze że to zrobił, w końcu to dzięki niemu mogę cię spotkać...
-Czemu rozbiłeś mój okręt? I co chcesz ode mnie?! – coraz bardziej zdenerwowany pyta
-Doprawdy chłopcze, nie jesteś zbyt bystry. Chce odzyskać moje ciało ale do tego potrzeba mi dużo energii magicznej, której niestety nie posiada ten mag... jeszcze nie zauważyłeś jaką to ty posiadasz energie magiczna?- demon odpowiadał z pewnością siebie i spokojem ku zdziwieniu Alida
-Skoro to mnie chcesz, to czemu nękasz tych biednych rybaków?
-Po prostu nie miałem co robić, zresztą jak przypuszczałem, zwróciło to twoją uwagę
-Jesteś demonem ognia, w takim razie co robisz na Grenlandii?
-Sam się dziwie... gdy setki lat temu mnie pokonano, to rozdzielono moje ciało z duszą. Dusze ukryli w klasztorze ognia a ciało tu na Grenlandii, sprytnie nie sądzisz?- odpowiedział
-Dobrze, skoro chcesz mojej energii, to wiedz, że tak łatwo jej nie dostaniesz- dowiedziawszy się wszystkiego co chce, zakończył rozmowę i zaczął bitwę
Bitwa pomiędzy demonem a Alidem zaczęła się. Na początku Alid rzucił zaklęcie „Frost diver” i w stronę demona zaczęły wyrastać z ziemi lodowe kolce jednak bez skutku. Podobnie było z innymi zaklęciami Alida, wszystkie jego próby zranienia demona kończyły się fiaskiem. Widać było za to ze demon bawił się z nim. Gdy Alid słabł to demon zaczął go atakować... . „Adori gran- magiczny pocisk” czarował. I gdy miał już zabić Alida i przejąć jego energie. Alid instynktownie wypowiedział zaklęcie Adori mas vita , którego go nie uczono. Gdy je wypowiedział z wszystkich stron zaczęły przylatywać duchy i ranić demona, aż w końcu skonał.
W końcu demon został pokonany, a młody mag Kerex wyzwolony. Kerex był wdzięczny Alidowi za wyzwolenie spod władzy demona i dalej do klasztoru ziemi podróżował już z nim. Postanowili nazwać jakoś swoją (trudno to nazwać drużyną ale niech będzie) drużynę „Guardians of Souls” (co po polsku znaczy „Strażnicy Dusz) ze względu na niezwykłą przygodę, która przytrafiła się na Grenlandii. Tam na zawsze go zapamiętali... i traktują go jak bohatera do dziś...


-->