Biblioteka

Było wietrzne popołudnie, byłem w karczmie, nie wiem po co ludzie przychodzą do tak obskurnego miejsca, nic prócz piwa i ciepłej gorzałki tu nie znajda, a pijąc te świństwa tyko pogrążają się w nałogu, przede mną miałem najlepszy okaz żywego, przynajmniej póki co, człowieka dla którego los nie był zbyt łaskawy. Leżał upity na stole i spał? Nieważne nie powinno mnie to interesować Zwróciłem głowę na okno, byle tylko nie patrzeć na ludzkie nieszczęście przez zamazane od brudu okna oglądałem jak wiatr ten sam wiatr który niegdyś mnie uspokajał dziś tylko coraz bardziej mnie irytował, czułem się jak te drzewa atakowane z wszystkich stron, miotane na lewo i prawo i nikt nie był w stanie im pomóc, byłem sam jak palec, czułem się odrzucony i niedoceniany. Dawno nie byłem smutny... chyba od czasu aż w akademii ograniczono mi magie do takiego stopnia, że z potężnego żywiołu lodu mogłem sobie ochładzać napoje soplami, konsekwencja czynu... przynajmniej tego się nauczyłem. Ale teraz nie należę do klasztoru sam sobie jestem panem i sam decyduje o tym co powinienem zrobić a co nie... mimo to czuje się niedoceniany i atakowany przez osoby, które uważam za rodzinę, umysł człowieka to dziwna rzecz.
Wiatr coraz bardziej i bardziej się zmagał, a drzewa łamały się pod wpływem takiej siły. I wtedy ten nieprzytomny pijak wstał... - Oooon, on na nas patrzy - majaczył
- Zbescześc.. cccił... - biedaczek miał problemy z słowami – bibliotekę
Hm... w sumie to nie zwracał bym na niego większej uwagi gdyby nie to że tymi słowami przypomniał mi o bibliotece, a ilość zaległych do oddania książek mam conajmniej... yyy duża. Poza tym nie miałem już chęci ani nastroju przesiadywać w karczmie. Postanowiłem już, moim następnym celem była biblioteka, jak tylko dojść do niej w taką burze? Teleportacja może okazać się zbyt niebezpieczna, a pójście pieszo nierozsądne. Brakowało mi pomysłu... siedziałem tylko i czekałem aż burza ucichnie, mijały sekundy, minuty godziny. Czas wydawał się jakby stanął w miejscu, ciągle widziałem te same twarze pijaków i te same tanie browary, aż w końcu burza ustała a ja spokojnie mogłem wyruszyć do biblioteki Stałem przed biblioteką, cały budynek był ciemny a wszystkie świece zgaszone. Z początku myślałem ze po prostu biblioteka była już nieczynna, lecz bibliotekarz nie może być tak nie rozsądny aby ją nie zamknąć. Małymi kroczkami wszedłem do biblioteki szukając jakieś pochodni albo chociaż świecy do oświetlenia sobie drogi i znalazłem... szedłem powoli przez ciemne i zakurzone regały prosto do recepcji aby odstawić wypożyczone książki, jak się spodziewałem tam też nikogo nie zastałem, za to znalazłem pióro po czym pozostawiłem swoje imię na kartce- gdy recepcjonistka/nista wróci będzie wiedział kto oddał książki, gdy miałem zwrócić się ku wyjściu, uwagę mych oczu przykuły małe drzwi za przesuniętym regałem, ciekawość to wrodzona cecha ludzka a ich nie powinno się ignorować. Zmieniłem, więc cel podróży na te małe drzwi, hah, gdy podszedłem do nich okazały się jeszcze mniejsze niż z daleka żeby przeznie przejść musiałem kucną, jednak pomieszczenie za drzwiami było znacznie większe i pojemniejsze niż można było się spodziewać. Gdy tylko przedostałem się przed drzwi, niespodziewany gość stanął mi w wizycie. - Odejdźdź... natychmiast lub skończyszsz... tak jak ten bibliotekarzrz...- głos miał upiorny, który odbijaj się o ściany pomieszczenia, wyglądał na niematerialnego ducha
- Więc ten pijak wcale nie był pijakiem... a ty nie wydajesz się na zbyt groźnego
- Powiedziałem odejdźdź... lub zapłacisz za swoja obecność tutaaaj...
- Zejdź na ziemie, jesteś tylko duchem a ja twoim strażnikiem, nie mam zamiaru przeszkadzać Ci w twojej egzystencji, nie istnieje po to aby zwalczać zło, jestem raczej typem obserwatora i neutralnej osoby, ale jeżeli chcesz zginąć to proszę pomogę , któreś z stron i zniszczę jeden z pomiotów...
- Czegooo... w takim razie chceszsz?
- Niczego prócz czytania w spokoju tych zbiorów, wiele powieści które się tutaj znajdują są nieznane światu
- dobrze więccc...
a duch powoli oddalał się...
- A i jeszcze jedno, odczaruj bibliotekarza nie mogę patrzeć jak on cierpi
- Grgh...
Heh, bawią mnie duchy czasem są takie zabawne i bezbronne, nie ważny jest jednak ta marna namiastka ducha lecz to czego pilnował. Mianowicie ksiąg i chodź ukryta krypta nie była duża, myślę że wiele z tych ksiąg były warte zachodu... Jakie one są? Trudno określić lecz czuje, że długo będę je studiował...


-->